• Historia szkoły w Wytycznie

      • 1.      Pod zaborami

        W 1865 r. utworzono w Wytycznie jedną z pierwszych szkół elementarnych w gminie. Do 1873 r. uczono w jęz. Polskim, później wyłącznie po rosyjsku. W połowie lat 70-tych przestała funkcjonować, by po kilku latach wznowić działalność. Nazwiska nauczycieli i liczbę uczniów w latach 1883-93 przedstawia poniższa tabela:

        Rok

        Imię i nazwisko nauczyciela

        Liczba dzieci

        W tym:

        chłopców

        dziewczyn

        1883

        AgafiaLachockaja

        34

        25

        9

        1884

        24

        21

        3

        1885

        33

        27

        6

        1886

        34

        26

        8

        1887

        30

        21

        9

        1888

        27

        24

        3

        1889

        AleksandrStefanicki

        40

        25

        15

        1890

        AleksandrOrljuk

        37

        26

        11

        1891

        37

        24

        13

        1892-93

        41

        26

        15

        W latach 80-tych nauczyciele pobierali wynagrodzenie roczne w wysokości 150 rb.Pod koniec XIX w. Orljuka zastąpił Stefanickij, po nim krótko uczył Kozakowicz (1907-08), następnie Nikołaj Gładkiewicz (1908-14), a przed samym wybuchem wojny – Anna Uzłowska. Szkoła liczyła wówczas 3 oddziały.

        Ulokowano ją najpierw w prywatnym budynku drewnianym,przy karczmie.Nie był wystarczająco duży, dlatego mieszkańcy podjęli starania o wybudowanie budynku rządowego, lecz władze carskie nie znalazły pieniędzy. Ponadto, choć tabela likwidacyjna z 1864 r. wyszczególniła osadę szkolnąna przeciwko karczmy, to nie określono jej powierzchni. Wymierzono ją dopiero w 1876 r., przydzielając 5 mórg. Decyzję o budowie szkoły siedlecki rząd gubernialny podjął dopiero w 1885 r. 6 lat później z pieniędzy rządowych dokonano obicia sufitów i otynkowania ścian zewnętrznych.[1] Budynek ten przetrwał do dnia dzisiejszego. Na początku XX w., za pewne serwitutowe ustępstwa włościan, właściciele dóbr Wytyczno, Helenin i Łowiszów przyznali osadzie szkolnej 11 ha, w tym 8 ha pastwisk.

        W 1899 r.pop OłeksandrIwacewicz wybudował dla swej córki (nauczycielki) jednoklasową, przycerkiewnąszkołę dla dziewcząt. Uczyła w niej Jelena Naumowicz, a następnie Anastazja Pawluczuk i Oleg Zacharczuk. W 1914 r. uczęszczało do niej 27 dziewcząt i 1 chłopiec. Przed wybuchem wojny światowej przycerkiewną szkołę utworzono też w Wólce Wytyckiej, przy czym była ona koedukacyjna – w 1914 r. uczyło się w niej 16 chłopców i 2 dziewczyny. W szkołach tych, oprócz religii, uczono podstaw czytania, pisania, kaligrafii i algebry. W odróżnieniu od szkół elementarnych nauka w nich była bezpłatna, stąd też dzieci wysyłali także rodzice innych wyznań. W Wytycznie uczyło się 4 dzieci rzymskokatolickich, a w Wólce Wytyckiej – 3. Utrzymywały się z dotacji państwowych, wynoszących przed wybuchem wojny ok. 450 rs. Szkołę w Wytycznie spaliliRosjanie w 1915 r.Przy cerkwi funkcjonowała ponadto szkoła dla ministrantów, w której uczono czytania ewangelii i pisania. Uczył w niej Nikołaj Gładkiewicz.

        Zarząd Główny Polskiej Macierzy Szkolnej złożył w październiku 1906 r. wniosek do kuratorium o utworzenie 1-klasowej szkoły w Wytycznie, ale na realizację planów nie pozwoliło rozwiązanie macierzy w kolejnym roku.

        Od 1867 r. funkcjonowała też ewangelicka szkoła przykantoralna, której nauczanie mogło odbywać się w j. niemieckim. Uczyło się w niej wówczas 29 uczniów, a pensja nauczyciela wynosiła 29 rb.W 1896 r. naczelnik dyrekcji naukowej wprowadził obowiązek nauczania w rosyjskim, w tym też języku musiały być podręczniki.

         

        2.      W niepodległej Polsce

        Pierwsze próby utworzenia szkoły polskiej podjęto już latem 1917 r. Galicyjskie „Ognisko Nauczycielskie” umieściło wówczas ogłoszenie skierowane do polskich nauczycieli o obsadę 8 szkół w gminie. W odezwie motywującej napisano: Podlasie woła o pomoc! Ziemi, zroszonej krwią męczenników unickich, ziemi, która mimo kilkudziesięciu lat systematycznej rusyfikacji zdołała zachować oblicze polskie, grozi teraz ponownie zalew ze strony obcych żywiołów. Rusini i Żydzi krzątają się około zakładania szkół własnych, zaprowadzając je tam nawet, gdzie ludność jest rdzennie i wyłącznie polska. Jacyś nieznani dotąd w tych okolicach emisarjusze ruscy agitują na rzecz szkoły i wojska ukraińskiego, znajdując, niestety, nazbyt często chętnych zwolenników między ludem podlaskim. Kandydatom zaproponowano 2.200-2.800 koron rocznie, tudzież mieszkanie z opałem i 1 mórg gruntu po cenie 6 do 12 kor. za 1 mórg.[2] Zachęty te nie przyniosły sukcesu. W tym czasie powstała natomiast szkoła z ukraińskim nauczycielem, ale zlikwidowano ją, gdy utrwaliła się polska władza. Dzień przed odzyskaniem przez Polskę niepodległości utworzono również szkołę niemiecką, w której nauczać miał Nejman. Następnego dnia została zlikwidowana.

        Szkolnictwo polskie w Wytycznie narodziło się już po wojnie. Z dn. 1 września 1919 r., naprzeciwko cerkwiska, otwarto dwuklasową szkołę powszechną. Do pokrywania wydatków na szkoły przykłada się skarb państwa w rozmiarach, które oznaczone zostaną. Jednak wydatki rzeczowe, jako to: najem i remont pomieszczeń dla szkół i nauczycieli, bibljoteki szkolne dla dzieci, utrzymywanie służby, opał dla szkoły i nauczyciela, oświetlenie, materjały piśmienne i druki szkolne, utrzymywanie porządku i czystości w szkole oraz koszty administracyjne Dozorów Szkolnych ponosi wyłącznie gmina. Również gmina wydziela szkołom plac, także na ogród szkolny oraz grunt dla nauczyciela[3] stanowi zezwolenie dla gminy na jej otwarcie. Umieszczono ją w ocalałym budynku szkolnym, w którym mieściły się 2 izby klasowe o bardzo skromnej bazie materialnej. Trzecią izbę umieszczono w budynku popowskim. Uczyły się tutaj dzieci z Wytyczna, Łowiszowa, Wólki Wytyckiej i Helenina, a od 1928 r. także z Dominiczyna. W 1925 r. szkoła liczyła tylko 56 uczniów, ale w 1928 r.już 144, a po 2 kolejnych latach – 139. Pod względem liczebności ustępowała w gminie tylko Wereszczynowi.Pierwszą nauczycielką była Anastazja Kościukówna, po niej uczyli: Nawalkowscy, Franciszek Zakrzewski, Henryk Kitliński, Moskal i Szubstarski. Wielkim wydarzeniem w życiu szkoły były odwiedziny bpa Henryka Przeździeckiego w 1930 r.

        W latach 30-tych szkoła funkcjonowała jako trzyklasowa z 6 oddziałami. Do szóstej klasy dzieci chodziły przez 2 lata i tym sposobem drugi rok zaliczano jako klasę siódmą. Przy szkole funkcjonował punkt biblioteczny. Od 1931 r. uczyło 3 nauczycieli: kierownik Jan Żuchowicz, jego żona Olga oraz Zofia Koszówna. W 1932 r. Żuchowiczową zastąpił Edward Piskorski. W następnym roku, oprócz Żuchowicz,a uczyli tylko Antoni i Michalina Andersowie, natomiast na naukę religii przyjeżdżali wikariusze z Wereszczyna. W roku szkolnym 1938/39 uczęszczało już ponad 300 uczniów. W zdecydowanej większości dzieci były wyznania rzymskokatolickiego (199), dużą grupę stanowiliprawosławni (92), a jedynie 13 było wyznania mojżeszowego. Cały czas borykano się z brakiem przyborów, również w domu dzieci nie mały warunków do nauki. Powszechne były absencje ze względu na konieczność pomocy rodzicom w pracach polowych, szczególnie zauważalne w okresie jesiennym – czasie wykopek. Dzieci chodził do szkoły najczęściej boso. Tata zrobił nam chodaki z deski. Jak robił kolejne, to już były coraz lepsze, następnie z deski rzymeczki zrobił[4] opowiada Stanisława Lis. Przy szkole funkcjonowało Koło b. Wychowanków, prowadzące świetlicę z czytelnią.

        Ze starania o swoją szkołę nie zrezygnowali Ukraińcy. Na początku jesieni 1926 r., po przyrzeczeniu Ministra Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Antoniego Sujkowskiego ustępstw wobec ukraińskiego szkolnictwa, skierowali nawet podanie do rządu w tej sprawie, ale nie przyniosło skutku. Szkołę religijną w domu nauczyciela Gustava Zinna mieli natomiast ewangelicy. Oprócz przedmiotów powszechnych dzieci uczyły się religii – po 2 godz. w tygodniu. W 1937 r.szkoła ta liczyła 43 dzieci. Przed II woj. św. uczył Adolf Bensemeier, a po jej wybuchu – Adolf Milnikiel.

         

        3.      II wojna światowa

        Okupant zezwolił na działalność polskiej szkoły, choć po bitwie z 1939 r. brakowało szyb w oknach i desek w podłodze. Dość szybko nakazano wyprowadzić się z budynku. Próbę organizacji szkolnictwa opisał Józef Klauda: Hitler pozwala uczyć. Należy rozpocząć pracę, ale gdzie? Budynek główny objęli Niemcy, popówkę zamknęli Ukraińcy na kłódkę. Zwołuje się zebranie, odrywa kłódkę, organizuje się naukę. Drugiego dnia nowa kłódka i oszczerstwa, podrzucanie gramotów pod mieszkanie, oskarżanie. Wyposażenie szkolne zajęli Ukraińcy. Spór ustał po wspomnianym aresztowaniu Andersa, Klaudy i ks. Szlendaka. To spowodowało, że starania o szkołę prowadzono już na drodze pokojowej. Siedmiokrotne łażenie do gminy, stanie pod drzwiami kancelarii pana wójta Ukraińca. Groźba ponownego aresztowania zmusza do rezygnacji. Wyjazd Niemców, zmiana wójta. Nadzieja. Jest szkoła. Byłem w Chełmie u Schulrała, zgodził się[5] wspominał Klauda.

        Nauczanie rozpoczęło się zatem dopiero 15 września 1940 r. Naukę w 4 klasach rozpoczęło 62 dzieci, choć przed wybuchem wojny do szkoły zapisanych było 280 uczniów. Przydzielono salę o powierzchni 8 m2 w jednym z domów w Starej Wsi. Lokal był bez okien, drzwi potłuczone, piec bez drzwiczek, dymi, brak podłogi, obraz nędzy i rozpaczy[6] uzupełniał Klauda. Podobnie obraz nauczania zapamiętali inni. Piec ciągle dymił. W okresie zimy gospodarze sami dowozili drzewo, a rąbał je i palił w piecu sam nauczyciel z dziećmi[7] – zapisał Antoni Anders.Raz dali nam przydział drzewa z brzozowych gałęzi. Anders cały czas je plótł i wrzucał do pieca, ale szybko się paliły. Później poprosił, by każde dziecko do szkoły przyniosło po jednym grubszym polanie. Niektóre dzieci zamiast drzewa przynosiły torf. Takie warunki były – wspomina Kazimiera Wakuła i dodaje: Nie było nawet czym pisać. Tata mojego kolegi pracował w młynie, więc załatwił kilka kartek jakiegoś kwitariusza i my po tym pisaliśmy. Następnie ścieraliśmy gumką od obcasa, by zapisać od nowa, aż się dziury robiły.[8] Po usilnych staraniach w urzędzie gminy udało się odzyskać 10 ławek. Obok zamieszkali Andersowie, którzy wtenczas byli jedynymi nauczycielami. Oj, biednie tam mieli, ledwo co mogli się utrzymać. Mój dziadek dał im kawałek ziemi. Anders trzymał jeszcze króliki[9] – wspomina Helena Kupisz i dodaje: Ale miło wspominam naukę, choć nie było z czego, bo książek i zeszytów brakowało. Z dwie godziny się uczyliśmy, a potem Andersowa robiła nam śpiewy i tańce z harmonią.[10]

        W grudniu 1940 r. przeniesiono szkołę do pomieszczenia, udostępnionego przez Leokadię Kaczorowską. Ze słowami „Nie chcę pieniędzy za lokal, posprzątam, niech się dzieci uczą” oddała mieszkanie na prośbę nauczyciela. Klasa nie duża, widna, sufit malowany, podłoga, piec cały i dobrze grzejący[11] wspominał Klauda. Chełmskie władze szkolne przysłały z niedalekiej Garbatówki nową nauczycielkę, Ludmiłę Furmanównę. Kilkutygodniowa przerwa w nauczaniu nastała w maju 1941 r., gdy w Wytycznie, w tym również w budynku Kaczorowskiej, zakwaterowali się szykujący do wojny niemieccy żołnierze. W roku szkolnym 1942/43 liczba dzieci wzrosła do 81, ale w następnym spadła do 69. W związku z dużą liczbą dzieci uczono na zmianę. Okupant wykorzystywał dzieci do prac polowych w majątkach, zbiórek makulatury, złomu i ziół leczniczych. Pod  koniec niemieckiej okupacji dzieci mogły liczyć na pomoc Polskiego Komitetu Opiekuńczego, który prowadził przy szkołach punkty dożywiania dzieci, wydawało się drugie śniadania wszystkim dzieciom uczęszczającym do szkół.[12]

        Wraz z ustanowieniem okupacji utworzono szkołę ukraińską i niemiecką. Na potrzeby szkoły niemieckiej zajęto budynek szkolny. Uczęszczało 75 dzieci, a lekcje prowadzili August Mielnikiel i Gustav Zinn. Funkcjonowała do wyjazdu ludności niemieckiej w 1940 r. Z kolei utworzenie szkoły ukraińskiej było efektem polityki okupanta przeciwstawiania Ukraińców Polakom. Sam Generalny Gubernator Hans Frank przyznawał, że należy w zamian za lojalność wobec Fürera i Rzeszy utrzymać Ukraińców w jakimś nastroju zadowolenia pod względem politycznym.[13] Wobec tego otoczono opieką ukraińską kulturę, cerkiew i oświatę. Najpierw uczyła miejscowa Anna Kowalczyk. Nauka trwała krótko, gdyż uczniowie lekceważą ją sobie[14] zapisał Józef Klauda. W grudniu przyjechał Mykoła Buraczuk, któremu przydzielono budynek popówki w Starej Wsi. Naukę podjęło 79 dzieci. Jak nie było naszej szkoły, to część polskich dzieci chodziło do ruskiej[15] – opowiada Maria Latała. Jedną z nich była Stanisława Lis: Chodziłam trochę z koleżanką, ale jako słuchacz.[16] Uczyła się w niej również Kazimiera Wakuła: Moja mama mówiła, że chociaż rachunków się w niej nauczę, więc z siostrą chodziłam. Oprócz nas chodziło tylko kilka dzieci, ale później nam Buraczuk zabronił.[17] Helena Kupisz opowiada, że długo nauki w tej szkole nie było, bo tego Buraczuka chyba zabili, bo nagle zniknął.[18] Kolejnego nauczyciela przysłał jesienią 1940 r. Włodawski Komitet Ukraiński.[19] Uczyła nas rysunków, wierszyków ruskich. Niektórzy nazywali ją ciotką, inni Handzią. Wtedy ona do nas powiedziała: „Nie ciotkajcie, nie handziajcie. Ja się nazywam Anna Gregorówna”[20] – opowiada Kazimiera Wakuła. Szkoła ukraińska była też w Wólce Wytyckiej. Przyjeżdżał do nas ukraiński nauczyciel i przez kilka lat uczył dzieci. Budynku szkoły nie było, więc lekcje odbywały się w budynkach prywatnych[21] – wspomina Stanisław Hodun.



        [1] „Kurjer Warszawski”, nr 200 z 1891 r., s. 3.

        [2] „Głos”, nr 224 z 1917 r., s. 2.

        [3] Dokument w zbiorach Andrzeja Tomali.                                                                  

        [4] Relacja z 1 stycznia 2012 r., w zbiorach własnych.

        [5] Rękopis w zbiorach Szkoły Podstawowej im. KOP w Wytycznie.

        [6] Rękopis w zbiorach Szkoły Podstawowej im. KOP w Wytycznie.

        [7] Leonard Sobiecki, Z dziejów szkolnictwa podstawowego Powiatu Włodawskiego w okresie okupacji z uwzględnieniem tajnego nauczania.

        [8] Relacja z 13 stycznia 2012 r., w zbiorach własnych.

        [9] Relacja z 1 lipca 2012 r., w zbiorach własnych.

        [10] Relacja z 1 grudnia 2013 r., w zbiorach własnych.

        [11] Rękopis w zbiorach Szkoły Podstawowej im. KOP w Wytycznie.

        [12] Sygn. 21, Powiatowy Komitet Opieki Społeczny we Włodawie (zesp. 20/0), APLoCh.

        [13] Polacy – Ukraińcy 1939-1947, KŚZpNP IPN.

        [14] Rękopis w zbiorach Szkoły Podstawowej im. KOP w Wytycznie.

        [15] Relacja z 18 grudnia 2011 r., w zbiorach własnych.

        [16] Relacja z 1 stycznia 2012 r., w zbiorach własnych.

        [17] Relacja z 13 stycznia 2012 r., w zbiorach własnych.

        [18] Relacja z 1 lipca 2012 r., w zbiorach własnych.

        [19] Poza WytycznemWłodawski Komitet Ukraiński delegował nauczycieli też do Woli Wereszczyńskiej, Łomnicy i Lejna.

        [20] Relacja z 13 stycznia 2012 r., w zbiorach własnych.

        [21] Relacja z 10 listopada 2013 r., w zbiorach własnych.

      • Historia szkoły cd.

      • 1.      W PRL

        Po zakończeniu wojny na nowo zaczęto organizować szkolnictwo. W Wytycznie przebywało 4 nauczycieli: Michalina i Antoni Andersowie, Jan Żuchowicz i Ludmiła Furmanówna. Władze szkolne nominowały p. A. Andersa na p.o. kierownika szkoły. 4 nauczycieli na Wytyczno za dużo. Nikt nie myśli ustąpić miejsca drugiemu[1] zapisał w pamiętniku Józef Klauda. Pojawił się też problem lokalowy, bo budynek szkolny zajęło radzieckie wojsko, a w pomieszczeniu szkolnym z okresu okupacji zamieszkali Żuchowiczowie. Szkolnictwo zatem można było zacząć organizować, gdy po kilku tygodniach radzieckie wojsko opuściło Wytyczno. Stan, w jakim zastano budynek szkoły i budynki gospodarcze, przedstawiał się fatalnie. Brak okien szczególnie się zaznacza. Przy pomocy ludności wstawiono szyby, wymyto podłogi – dodawał Klauda. W tym czasie do Urszulina przeniosła się na stałe Ludmiła Furmanówna, a niedługo potem do ZSRR wywieziono Antoniego Andersa.

        W szkole zorganizowano najpierw 5 klas, a od 1947 r. było już 7.W roku szkolnym 1944/45 uczyło się 166 dzieci (w tym 13 prawosławnych), a w roku następnym już 217 (15 prawosławnych). Dużym problemem był brak stabilności w liczebności uczniów. W 1944 r. naukę rozpoczęło 107 dzieci, ale w trakcie roku przybyło 58, a ubyło 40. Podobnie było w kolejnym roku –134 rozpoczęło, 97 odeszło, 82 przybyło.Poziom wiedzy był nierówny, stąd niektórych uczniów już po kilku miesiącach przenoszono do klas wyższych, inni zaś nie otrzymywali promocji (36 w 1945 r. i 23 w 1946 r.). Były też problemy lokalowe, dlatego w 1952 r.,ze względu na szybko rosnącą liczbę dzieci, wprowadzono system dwuzmianowy. Jak zaczęłam uczyć w szkole w 1960 roku, to dali mi najmniejsza klasę – ponad 30 dzieci. Było tak ciasno, że musiałam sadzać po 4 osoby w ławce. Dzieci nie mogły nawet swobodnie pisać – opowiada Barbara Żołnacz i dodaje: Często musieliśmy łączyć klasy. Na w-f miałam czasami 70 dzieci![2] Zmianowanie wymusił też brak ławek szkolnych – wg spisu z 1948 r. było tylko 32 dwuosobowe i 2 trzyosobowe. Początkowo brakowało również tablic, krzeseł, zaś za materiał do pisania służyły luźne kartki sporządzone z makulatury lub papierowych worków. Ogromne braki podręczników uzupełniano zbiórkami wydań przedwojennych.

        W pierwszym roku naukę prowadzili kierownik Jan Żuchowicz i Michalina Anders. Wychowankowie zapamiętali ją, jako kobietę o szlachetnym charakterze, wielkich zaletach umysłowych i pedagogicznych. We wrześniu 1945 r. Żuchowicz wyjechał do Gdańska, a jego miejsce zajęła Aleksandra Wesołowska. W kwietniu 1946 r. Wesołowską przeniesiono do Dominiczyna, a szczupłą kadrę uzupełnił Antoni Anders, który powrócił z zesłania na Syberię.W kolejnych latach grono pedagogiczne tworzyli: Kazimiera Dubik, Zofia Złomaniec, Celina Słowicka,Pleskotówna, Jan Lipski, Danuta Szyduczyńska, Janina Tur, Jadwiga Baranowska oraz Kłosowa. W 1956 r. na stanowisku kierownika Andersa zastąpiła Dubikowa. Obydwoje stanowili wzór w ideologicznym wychowaniu, co zauważył „Głos Powiatu Włodawskiego”: Do przodujących zespołów kształcenia ideologicznego wśród nauczycieli należy zespół w Wytycznie. Już od wielu lat kształcenie w tym zespole utrzymuje się na wysokim poziomie, co należy przypisać obywatelce Kazimierze Dubik, kierowniczce tego zespołu, oraz kol. Antoniemu Andersowi, kier. szkoły w Wytycznie. Umieją oni współżyć z kolegami i mobilizować ich do pracy. Osobistym przykładem i pracowitością zachęcają do nauki innych. Pracują oni systematycznie, zaplanowany materiał naukowy opracowują na bieżąco. Wszyscy członkowie przygotowują się do każdego zebrania zespołu. Bieżące tematy w szkoleniu ideologicznym mają charakter wybitnie światopoglądowy. Ostatni temat: „Wszechzwiązek i wszechzależność wszystkich rzeczy i zjawisk na świecie i w społeczeństwie” wywołał b. żywą dyskusję. Nauczyciele wykazali, że potrafią dobrze wiązać teorię z praktyką i uzasadniać – bez odwoływania się do przykładów z książki – powiązanie i uwarunkowanie zjawisk w przyrodzie i społeczeństwie. Przy takim trybie szkolenia członkowie MOZ w Wytycznie rozwijają się, czego dowodem jest ich dobry stosunek do pracy w szkole i w środowisku. Podejmują oni prace kulturalno-oświatowe i chętnie pomagają aktywistom z powiatu. Praca MOZ w Wytycznie winna służyć za przykład innym zespołom samokształceniowym pow. włodawskiego.[3]

        Religii nauczali miejscowi rektorzy. Towarzyszyła temu postępująca antyreligijna polityka państwa. Dzieci w szkole słyszały, że nie ma Boga, że świat i życie powstało samo lub drogą ewolucji, że Kościół jest niepotrzebny, że pacierz i praktyki religijne są zbyteczne – pisał ks. Matyska.Po wprowadzeniu w 1953 r. zakazu nauki religii w szkole lekcje przeniosły się w ławy kościelne, ale od września 1954 r. ponownie zezwolono na katechezy w szkole. Matyska bardzo narzekał na poziom wychowania dzieci: W szkole dzieci są niesforne, leniwe, źle wychowane. Kierownik Antoni Anders nie ma u nich żadnego autorytetu. Chłopcy przeklinają i bożą się. Czwarta kl. ledwie czytać potrafi, ale tańczyć na dość częstych zabawach szkolnych nie trzeba jej uczyć.[4] Po kilku miesiącach ponownie wydano zakaz nauczania religii, stąd też katechezy przeniesiono do kościelnej zakrystii. O warunkach nauczania opowiada Barbara Samojło: Nie raz w zimie było tak zimno, że nie sposób było wytrzymać, bo mróz był duży, ponad 25 stopni. Pewnego razu ksiądz powiedział, że już nie będziemy marzli, bo wstawi do zakrystii piecyk i tak zrobił. Był to piec na trociny, blaszany, jak się rozgrzał, to blacha byłą czerwona i faktycznie było ciepło.[5]

        W 1957 r. Dubikową zmieniłaMarianna Marcinek i kierowała szkołą aż do oddania do użytku nowego budynku. Do tego czasu borykała się nieustannie z brakiem pieniędzy na najpilniejsze roboty. Opis warunków lokalowych przedstawiono w sprawozdaniu Grom. RN: Kilka krokwi już jest zupełnie przegniłych i podpora założona grozi zawaleniem sufitu, podłogi konieczne jest wymienić, jak i też wszystkie futryny i drzwi oraz okna. Ze względu na przegnicie podwalin ściany się przekrzywiają. Kładzenie co roku po kilka tysięcy zł jest niepotrzebnym wylaniem pieniędzy w błoto. Radny Józef Głogowski dodał, że strach jest wysyłać dzieci do szkoły z powodu jej katastrofalnego stanu.[6]

        Z dużą radością przyjętow 1961 r. oddanie do użytku nowego budynku szkoły, postawionej w ramach programu „1000 szkół na 1000-lecie państwa”. W jej budowę licznie zaangażowała się społeczność wiejska. Prawie wszyscy chodzili na roboty, nawet po trzy osoby z domu. Pracami dyrygował Ludwik Zacharski. Pamiętam, jak rano stary Załęcki chodził z łopatą na plecach i wszystkich z podwórka wyganiał na plac budowy[7] – wspomina Helena Kupisz.Plac pod budowę przekazał Stanisław Pleszczyński, dużo starań poczynił też Kazimierz Donica. Duże znaczenie dla finansowania budowy miała skuteczność władz gromadzkich w zbiorze podatku na Społeczny Fundusz Budowy Szkół.

        Patronem szkoły został Ludwik Czugała, zamordowanyw Dominiczynie przez partyzantów „Żelaznego”. Znajduje się w niej 8sal lekcyjnych, biblioteka, sala gimnastyczna, kancelaria i pokój nauczycielski. Barbara i Edward Żołnaczowie opowiadają, że w pierwszym roku w szkole nie było prądu, więc uczyliśmy się przy lampach, a centralne ogrzewanie dopiero w 1988 roku założono. Do 1975 nie było wody. Trzeba było ją brać ze studni, a załatwiać się w wychodku na zewnątrz. W chwili przeprowadzki szkoła liczyła 237 uczniów, którzy od 1963 r. uczyli się według programu ośmioklasowego. Dzieci było tak dużo, że nawet w nowej szkole było ciasno. Bo jak dzwonek na przerwę zadzwonił, to przez korytarz trudno było przejść[8] dodaje Żołnacz.

        Nowym kierownikiem został Tadeusz Torbicz, a kadrę nauczycielską uzupełniali wtedy: Marianna Marcinek, Jadwiga Baranowska, Danuta Szyduczyńska Andrzej Tomala, Barbara Żołnacz i Urszula Gryga (Krauze). Nauczycieli wtedy było mało, bo płacono mizernie. Wtedy nauczyciel musiał prowadzić około 40 godzin w tygodniu[9] – opowiada Edward Żołnacz, który w 1967 r. objął funkcję kierownika.W 1987 r. zastąpił go na 7 lat Antoni Rogala. O swoich nauczycielach opowiada Barbara Wadowska: Maria Marcinek wspaniała była to osoba. Znała i traktowała każde dziecko, jak swoje własne, a było nas w klasie aż 32 osoby! Matematyki uczyła Danuta Szyduczyńska. Była wymagająca, nie jeden uczeń jej nie lubił, ale w szkole średniej docenił ją zapewne każdy, bo z tym przedmiotem na pewno nie miał problemu.[10] Szkoła miała duże osiągnięcia sportowe. Na przełomie lat 70/80-tych przez 3 lata z rzędu zajmowaliśmy I miejsce w kategorii szkół do 200 uczniów w rozwoju sportu szkolnego. Zajmowaliśmy też wysokie miejsca w zawodach szachowych i warcabowych[11] chwali się Edward Żołnacz.

        Szkoła, oprócz działalności statutowej, stała się ośrodkiem życia społeczno-kulturalnego. Tu odbywały się zebrania wiejskie, szkolenia rolnicze, kursy gotowania i pieczenia dla KGW oraz imprezy kulturalno-rozrywkowe[12] opowiada Edward Żołnacz. W 1961 r. nawiązano wieloletnią współpracę z „Kurierem Lubelskim”. Do zwyczaju już weszło, że w nagrodę za dobre wyniki w nauce i wzorowe zachowanie czworo dzieci z najstarszych klas przyjeżdża na jeden dzień do Lublina. […] Redakcja stara się tak zorganizować pobyt, aby było to najpiękniejszy dzień w roku, który długo będzie się wspominać[13] czytamy w „Kurierze Lubelskim”. Potwierdzenie znajdujemy we wspomnieniach Barbary Wadowskiej: W 1966 r. byłam też ja. Byliśmy z Zamku, drukarni gazety, w zakładzie skórzanym „Lubgal”, gdzie obdarowano nas portmonetkami, w rozgłośni radiowej, ale największą atrakcją był przelot samolotem w Świdniku. O! Jaka to była radość i przyjemność patrzenia na ziemię z góry! Na pamiątkę dostaliśmy album ze zdjęciami i podpisem redaktora naczelnego, była też notatka i zdjęcia w gazecie. Takie wyróżnienie motywowało do nauki.[14] Przedstawiciele gazety gościli też w Wytycznie, chociażby w 1964 r. Pojechaliśmy tam, aby przekazać szkole kilkanaście dużych fotogramów pochodzących z akcji „Plastycy – szkołom tysiąclecia”, omówić plany dalszej współpracy i pobawić się wspólnie[15] czytamy w „Kurierze Lubelskim”, który reprezentowany był na spotkaniu przez redaktora naczelnego Lesława Gniota. Rok wcześniej byli na Dniu Dziecka[16] , a 2 lata później na zakończeniu roku szkolnego, na której to uroczystości obejrzeliśmy występy zespołu instrumentalnego i chóru, prowadzonego przez Józefa Szyporta.[17] Członkowie tego zespołu grali na akordeonach (chłopcy) i mandolinach (dziewczęta). To był romantyczny profesor, ale jak się zdenerwował, to potrafił rzucić doniczką z kwiatkiem[18] opowiada Wadowska.

        Prężnie działały drużyny harcerskie. Ich organizator Andrzej Tomala wspomina: W połowie lat 50-tych miałem etat w Komendzie Hufca Harcerstwa we Włodawie i w jego ramach 10 godzin w tygodniu prowadziłem drużyny w Wytycznie. Później prace z harcerzami kontynuowałem, gdy pracowałem w szkole w Wytycznie. Braliśmy udział w akcjach społecznych, pomagaliśmy starszym przy pracach codziennych, stworzyliśmy też śpiewaczy zespół harcerski. Harcerze w Wytycznie byli aż do zmian ustrojowych.[19] Nie wszyscy jednak pozytywnie wspominają działalność w harcerstwie. Kazali nam opiekować się pomnikiem tego komunisty Czugały w Dominiczynie. Musieliśmy go myć i plewić ziele wokół niego[20] wspomina Wiesława Piątek. Z kolei Drużynę Zuchów im. Dzielnych Krasnoludków, która 6 razy zdobywała tytuł Mistrzowskiej Drużyny Zuchowej, prowadziła Barbara Żołnacz.Po sprowadzeniu w 1965 r. aparatu do wyświetlania filmówkorytarz szkolny zamieniał się w weekendowe wieczory w salę kinową. Kino „Rybitwa” funkcjonowało 21 lat, a zlikwidowano je, gdy już większość mieszkańców miało w domu telewizor. W połowie lat 60-tych do szkoły przeniesiono Ośrodek Sportowo-Turystycznych ze schroniskiem młodzieżowym.Od tego czasu latem organizowano tu kolonie letnie, którymi kierował Stanisław Martys.

        W 1949 r. uruchomiono 3-letnią szkołę przysposobienia rolniczego. Funkcjonowała niedługo, ale już w 1962 r. nauczanie wznowiono. Przygotowywano w niej młodzież do przejmowania po rodzicach gospodarstw rolnych, nauczająctakich przedmiotów, jak: chów zwierząt, uprawa roślin, organizacja wsi i gospodarstw rolnych. W programie znajdowały się też przedmioty ogólne: fizyka, chemia, matematyka, język polski, stąd też absolwent mógł ukończyć technikum w przyśpieszonym trybie. Uczyła Urszula Krauze. Absolwenci nie tylko otrzymywali świadectwa, ale też liczne nagrody. Najzdolniejsi i najbardziej pracowici uczniowie otrzymali cenne nagrody, ufundowane przez Woj. Zw. Rolniczych Spółdzielni Produkcyjnych w Lublinie, spółdzielnię produkcyjną w Górkach oraz zarząd szkoły[21] czytamy w „Kurierze Lubelskim” z 1966 r. Z czasem zainteresowanie tą szkołą malało. Kierownik Torbicz skarżył się, że nie cieszy się wielką frekwencją, bo istnieją wielkie trudności z dojazdem.[22] W 1971 r. przekształcono ją w Zasadniczą Szkołę Rolniczą, podporządkowaną Wydziałowi Rolnictwa Urzędu Powiatowego we Włodawie. Szkołą kierował Żołnacz, uczyły też Alina Głogowska i Halina Kupisz. Z powodu małego zainteresowania zlikwidowano ją po 3 latach.

        W 1953 r.w lokalu Mielniczuków utworzono przedszkole, w której uczyła Celina Nowicka – dziewcze młode, doskonale zabawiające się z dziećmi[23] – pisał o niej ks. Rębisz. Po kilku latach zastąpiła ją Jadwiga Masiukiewicz. Chwaliła pracę z dziećmi, wyrażając to na posiedzeniach Grom. RN: Wielkich trudności z dziećmi nie ma, są dosyć grzeczne i niektóre ze starszych dobrze rozwinięte, chętne do wszystkiego i dużo widać u nich zainteresowań.[24] Jednak członkowie Komitetu Gromadzkiego PZPR zarzucali jej, że nie uznaje żadnej kontroli społecznej, a zgodnie z wypowiedziami mieszkańców Wytyczna można podejrzewać o popełnianie nadużyć przy rozliczaniach się za zakupywane produkty do Przedszkola.[25]

        Instytucją publiczną, która przetrwała przemiany ustrojowe, jest szkoła. W 1989 r. dyrektor Rogala zaproponował zmianę jej patrona. Przy ogólnym poparciu nauczycieli i środowiska lokalnego Ludwika Czugałę zamieniono na KOP w 55 rocznicę bitwy (tj. 25 września 1994).Poświęcono wówczas sztandar szkoły, a funkcję dyrektora powierzono nauczycielowi historii Marianowi Kupiszowi. Jest nim do dnia dzisiejszego. Głównym problemem szkoły jest zmniejszająca się liczba dzieci. W 2003 r. było 65 uczniów, rok później – 73, natomiast w 2010 r. już prawie o połowę mniej. Z tego powodu w 2004 r. radni gminy podjęli próbę jej likwidacji (wraz ze szkołami w Wereszczynie i Woli Wereszczyńskiej), ale uchwała nie uzyskała aprobaty większości. Również próby przekształcenia w filię Zespołu Szkół w Urszulinie nie powiodłysię – radni w lutym 2011 r. odrzucili projekt uchwały przygotowany przez wójta Romana Wawrzyckiego. Podobnie postąpili w lutym 2012 r. z takim samym projektem grupy radnych. Na taką decyzję wpływ miała postawa przede wszystkim rodziców. Nie wyobrażam sobie, żeby nie było naszej szkoły i dzieci musiałyby uczyć się gdzieś indziej. W przyszłym roku moje dziecko idzie do pierwszej klasy i nie chcę, by było uczone w już i tak pełnej szkole w Urszulinie. Dlaczego też mamy męczyć nasze pociechy dojazdami?[26] – mówiła lokalnej prasie Agnieszka Denisiuk. Likwidacja szkoły w Wereszczynie skłoniła jednak nauczycieli i rodziców do zawiązania Stowarzyszenia Nauczycieli, Rodziców i Wychowawców „Nasza Szkoła”, któremu w grudniu 2012 r. rada gminy powierzyła majątek i zadanie prowadzenia szkoły. Szkołę w Wereszczynie już zamknięto. Nasza prawdopodobnie miała być kolejną na liście. Radni z okolic Wereszczyna na pewno głosowaliby za jej zamknięciem, bo u siebie nie mają już czego bronić, więc kwestia likwidacji byłaby pewnie tylko formalnością. Dlatego nijako postawieni zostaliśmy pod ścianą. Kadra nauczycielska jest młoda, do emerytury daleko, a o pracę w szkole jest teraz bardzo trudno. Musieliśmy podjąć jakąś decyzję, dlatego uznaliśmy, że lepsza praca w szkole stowarzyszeniowej, niż w żadnej[27] – powiedział prezes stowarzyszenia Marian Kupisz.

                                                    

        2.      W III RP

        Szkoła, choć mała, to jednak bardzo aktywna. Dzieci opiekują się pomnikiem poległych żołnierzy KOP, organizowane są konkursy ze znajomości historii patrona, a koło teatralne każdego roku przygotowuje okolicznościowe montaże literacko-muzyczne. Podczas innych świąt organizuje się inscenizacje, kiermasze świąteczne, zabawy taneczne, na których spotykają się wspólnie dzieci, rodzice i nauczyciele. Od grudnia 2010 r. dzieci wydawały gazetkę – miesięcznik „Szkolna Przerwa”. Wydanie nr III miało wyjątkową formę, gdyż profesjonalnego druku podjął się patron inicjatywy „Kurier Lubelski”, Za zaangażowanie nauczycieli młodzież odwdzięcza się wynikami w nauce – w 2012 r. szóstoklasiści uzyskali najlepsze w Pow. Włodawskim wyniki w teście, kończącym edukację w szkole podstawowej. Jestem dumny ze swoich uczniów. W klasie VI są tylko 4 osoby, na sprawdzianie wszyscy uzyskali powyżej 26 punktów [średnia krajowa 22.75 pkt]. Dzięki temu uzyskaliśmy taką wysoką średnią. Wynik sprawdzianu świadczy o tym, że małe szkoły mogą uzyskiwać satysfakcjonujące wyniki[28] – chwalił podopiecznych dyrektor Kupisz. Od stycznia 2013 r. funkcjonuje Punkt Przedszkolny „Pszczółka”. Działalność Punktu to realizacja jednego z głównych postulatów mieszkańców Wytyczna. Jego działalność jest możliwa dzięki zaangażowaniu nauczycieli i rodziców zrzeszonych w Stowarzyszeniu „Nasza Szkoła”[29] powiedział Kupisz.W pierwszym roku funkcjonowania do przedszkola zapisano 11 dzieci, których opiekunką została Jolanta Kolasa. W latach 2018-19 budynek przeszedł gruntowną termomodernizację, polegającą na ociepleniu elewacji, wymianę stolarki okiennej oraz urządzeń grzewczych, zaś w 2020 r. zamontowano nowy kocioł grzewczy na biomasę. Jednocześnie przebudowano salę punktu przedszkolnego.

        W listopadzie 2011 r. szkoła obchodziła jubileusz 50-lecia. Wzięło w nim udział wielu przedstawicieli władz samorządowych i oświatowych, dawni dyrektorzy – Edward Żołnacz i Antoni Rogala, a także proboszczowie – Waldemar Izdebski i Tadeusz Tomasiuk. Przebiegu uroczystości zrelacjonował kwartalnik „Z Życia Polesia”: Po prezentacji historii szkoły przybyli goście obejrzeli piękną część artystyczną przygotowaną przez uczniów pod kierunkiem Ewy Dybek, wspomaganej przez Dorotę Majewską, Dorotę Ramendę i Janinę Grzywaczewską. Przygotowana została okolicznościowa wystawa, wzbogacona piękną dekoracją autorstwa Aliny Galus, Krystyny Trzaskowskiej i Izabeli Kupisz. Całością przygotowań i przebiegiem uroczystości kierował dyrektor Marian Kupisz.[30] Z kolei 2 lata później szkołę odwiedził bp Zbigniew Kiernikowski. Wizyta przebiegała w bardzo radosnej atmosferze, a zagadnienia, które poruszane były przez dzieci, dotyczyły wolnego czasu Księdza Biskupa, zainteresowań, podróży oraz pracy pasterskiej.[31]

        Autor Adam Panasiuk

        Zdjęcia związane z historią Szkoły Podstawowej w Wytycznie pochodzą z prywatnych zbiorów Pana Adama Panasiuka.

         

         

         



        [1] Rękopis w zbiorach Szkoły Podstawowej im. KOP w Wytycznie.

        [2] Relacja z 13 kwietnia 2014 r., w zbiorach własnych.

        [3] „Głos Powiatu Włodawskiego”, nr 5 z 1956 r., s. 3.

        [4] Kronika Parafii R-k w Wytycznie,op. cit.

        [5] Grzegorz Korpysz, Ks. Henryk Ćwikliński, s. 79.

        [6] Protokoły z sesji z lat 1955-1961, op. cit.

        [7] Relacja z 1 grudnia 2013 r., w zbiorach własnych.

        [8] Relacja z 13 kwietnia 2014 r., w zbiorach własnych.

        [9] Relacja z 13 kwietnia 2014 r., w zbiorach własnych.

        [10] Relacja z 5 kwietnia 2014 r., w zbiorach własnych.

        [11] Relacja z 13 kwietnia 2014 r., w zbiorach własnych.

        [12] Relacja z 2 maja 2014 r., w zbiorach własnych.

        [13] „Kurier Lubelski”, nr 142 z 1970 r., s. 1.

        [14] Relacja z 5 kwietnia 2014 r., w zbiorach własnych.

        [15] „Kurier Lubelski”, nr 8 z 1964 r., s. 1.

        [16] Zob. relację w: „Kurier Lubelski”, nr 126 z 1963 r., s. 1.

        [17] „Kurier Lubelski”, nr 147 z 1966 r., s. 1.

        [18] Relacja z 5 kwietnia 2014 r., w zbiorach własnych.

        [19] Relacja z 8 grudnia 2013 r., w zbiorach własnych.

        [20] Relacja z 9 lutego 2014 r., w zbiorach własnych.

        [21] „Kurier Lubelski”, nr 147 z 1966 r., s. 1.

        [22] Protokoły z sesji GRN (sygn. 1-17), Prezydium Grom. RN w Urszulinie (nr zespołu 299/0), APLoCh.

        [23] Kronika Parafii R-k w Wytycznie,op. cit.

        [24] Protokoły z sesji z lat 1955-1961, op. cit.

        [25] Protokoły POP – 1959-1961, op. cit.

        [26] „Nowy Tydzień. Powiat Włodawski”, nr 36 z 2012 r., s. 2.

        [27] „Super Tydzień Włodawski”, nr 42 z 2012 r., s. 6.

        [28] „Nowy Tydzień. Powiat Włodawski”, nr 23 z 2012 r., s. 2.

        [29] „Nowy Tydzień. Powiat Włodawski”, nr 1 z 2013 r., s. 15.

        [30] Marian Kupisz, Jubileusz 50-lecia Szkoły Podstawowej im. Korpusu ochrony pogranicza w Wytycznie, „Z Życia Polesia”, nr 7 z 2011 r., s. 17.

        [31] „Podlasie24”, 6 grudnia 2013, http://podlasie24.pl

  • Liczba wizyt

    liczba odwiedzin: 245